„Nawróciłem się” na minimalizm niespełna dwa lata temu. Wszystko zaczęło się od dojmującego poczucia nadmiaru rzeczy materialnych i braku nad nimi kontroli. Wyższe zarobki nie powodowały, że miałem więcej pieniędzy, nowe rzeczy nie dawały szczęścia, a szafy pękały w szwach z powodu ubrań, z których trzech czwartych nie nosiłem. Do tego ciągły pęd, koncentracja na pracy i gonienie za kolejnymi – jak mi się wydawało – kamieniami milowymi. Kiedy tylko zakończymy projekt… Jeszcze tylko osiągnę… Jeszcze tylko zarobię… I już będę zadowolony. Słów „kiedy tylko…” używałem częściej niż „proszę”, „dziękuję”, „kocham Cię”. Co pomogło?
Emocje
Dziś chciałbym Was zachęcić do zminimalizowania pewnego błędnego przekonania. To przekonanie brzmi: chcę, żeby życie było nieustannie szczęśliwe. My, przyzwyczajeni do spokoju i komfortu, często obrażamy się na los, życie czy Boga, gdy robi się ciężko. Gdy do naszego ciepłego światka, przez okienną szparę wpada chłodny powiew, od razu zaczynamy się krzywić i pomstować. A może przydałoby się trochę pokory? Z trudnościami trzeba walczyć – to oczywiste, ale może zacząć od akceptacji tego, co nas spotyka? Wówczas łatwiej jest wyciągnąć wnioski i wyposażyć się w nowe narzędzia do stawiania życiu czoła.
W tekście o jesieni opowiadałem Wam, jaką przyjemność sprawia mi w ostatnim czasie świadome funkcjonowanie w rytmie pór roku. Zima była u mnie w tym roku nietypowa i burzliwa, ale zakończona pięknym doświadczeniem w „niezimowych” okolicznościach przyrody. Przedwiośnia właściwie nie mogliśmy doświadczać ze względu na „społeczną izolację”, ale od kilku dni mamy wszyscy możliwość uczestniczyć w wiosennej zapowiedzi lata. Tych rzeczy raczej nie zauważyłeś…
Ostatnio zmagam się z tematem zaburzeń nastroju i depresji. Przygotowujemy w Fundacji charytatywny projekt terapeutyczno – profilaktyczny w tym zakresie, więc „z depresją” spędzam wiele godzin dziennie. Temat w okresie pandemicznym czy postpandemicznym wydaje się być jeszcze bardziej istotny niż przed izolacją. Ostatnio doszedłem do wniosku, że to nie stricte negatywne wydarzenia mają największy wpływ na nasze samopoczucie! Dlaczego?
Dzisiejszy wpis będzie krótki. Zależy mi, żeby poboczne treści nie zagłuszyły przekazu, który chcę Ci dziś ofiarować. Zapraszam do małej zmiany, która daje wielkie efekty:
Jeśli nie odczuwasz szczęścia, to dlatego, że na co dzień koncentrujesz się na tym czego nie masz, zamiast docenić to co masz. Będziesz odczuwał więcej radości, jeśli codziennie wyrazisz wdzięczność za to co masz.
Bez wstępu się nie obejdzie…
Ostatnio opublikowaliśmy kilka nowych artykułów, które przypisujemy do kategorii minimalizm dla zaawansowanych. Są to przemyślenia będące bezpośrednią konsekwencją zgłębiania minimalistycznego podejścia do życia. Gdy weszliśmy głębiej w temat: kupowania artefaktów szczęścia w celu podniesienia społecznej oceny, zaintrygował mnie sam w sobie aspekt oceniania.
To może się zdarzyć gdziekolwiek…
> w pracy,
> w samochodzie,
> w samolocie,
> na ulicy,
> w trakcie deszczu,
> latem,
> zimą,
> w podróży,
> we własnym łóżku…
Śmierć może nas spotkać gdziekolwiek.
Posprzątałeś szafę? – fajnie
Umiesz lepiej kontrolować popędy zakupowe? – super
Uporządkowałeś książki i bibeloty? – ekstra
Minimalizm to piękna przygoda, ale prawdziwa zabawa zaczyna się kiedy zapędzamy minimalizm do porządkowania własnej głowy. Sprzątanie w szafie to było tylko preludium. Dziś bierzmy się do porządkowania Twojego stanu emocjonalnego. Nie ukrywam, że jestem bardzo podekscytowany 😀 Spora część sposobu patrzenia na świat bierze się z przekonań. Są to takie filtry, przez które oceniamy rzeczywistość. Jeśli uda nam się skutecznie zmienić przekonania to jesteśmy w stanie wpłynąć nawet na nasze reakcje. Do mnie minimalizm przemówił naprawdę dopiero wtedy, gdy zauważyłem jakie konsekwencje przyniósł nie mojemu mieszkaniu, czy pracy, ale moim przekonaniom i mojemu wnętrzu. Jedną z takich zmian był znaczący postęp w radzeniu sobie ze stresem, presją i trudnymi emocjami.