Home Minimalizm Minimalizm, a wspólnotowość czyli razem łatwiej

Minimalizm, a wspólnotowość czyli razem łatwiej

przez Wojtek Wychowaniec

Ciekawe meandrują moje myśli o minimalizmie. Gdy rozpoczynałem pisanie bloga nie spodziewałem się, że znajdę tyle powiązań minimalizmu z innymi elementami życia każdego z nas. Tymczasem przysłowiowe „porządki w szafie”, od których zaczyna każdy, bądź prawie każdy minimalista, są zaledwie początkiem wielkiej i złożonej przygody. Skąd pytanie o wspólnotowość? Hmmm… odpowiedź brzmi: Mrs. America, Białoruś i Fundacja.

                Z otchłani badziewia, na jednej z popularnych platform filmowych, wydobyłem ostatnio serial Mrs. America, który opowiada o niezwykłej historii walki o poprawkę do konstytucji Stanów Zjednoczonych pomiędzy feministkami i konserwatywnymi kobietami, które chciały zachować tradycyjną rolę kobiety w amerykańskiej rodzinie. Niezwykle uderzyła mnie wspólnotowość, zdolność do samoorganizowania się, zasięg oddolnych inicjatyw i siła, jaka biła z tych organizacji zrzeszonych wokół takiej czy innej idei. Sami rzadko widujemy tego rodzaju samoorganizujące się ruchy, a szkoda. Podobnie przejmujące są dla mnie sceny z Białorusi, która także poczuła dużą, wspólną moc, choć zadanie ma przed sobą chyba niewykonalne. Niezwykłą siłę społeczności i moc solidarności odczuwam też realizując wyzwanie, jakim jest rozwijanie Fundacji Z Wyboru. Sam mógłbym co najwyżej publikować sobie posty na Facebooku, ale realna pomoc jest możliwa tylko dzięki temu, że są osoby, które są wrażliwe na potrzeby innych.

                W ostatnich miesiącach odczułem (może Wy też macie podobne doświadczenia) jak bardzo odsunęliśmy się od wspólnotowości, a jak bardzo przydała ona nam się w czasie covidowej izolacji. Zaczęliśmy poznawać sąsiadów, powiesiliśmy kartki na klatkach, zaczęliśmy pomagać seniorom, wspieraliśmy się nawzajem. Po sześciu latach mieszkania w jednej klatce ja i moi sąsiedzi zaczęliśmy zauważać korzyści płynące z pamiętania o sobie nawzajem. To nie tylko korzyści. To jest po prostu miłe!

                No, ale do minimalizmu.

Chciałbym dać Wam kilka dowodów na to, że wspólnotowość jest ważnym elementem minimalizmu. Swego rodzaju potwierdzeniem tezy, że „razem łatwiej”.

  • Po pierwsze, jeśli zorganizujemy sobie coś wspólnie, to jest często taniej i na dodatek nie musimy poświęcać na to miejsca w mieszkaniu. Na przykład jeśli mamy na osiedlu siłownię na świeżym powietrzu to nie musimy zagracać swojego mieszkania i płacić za drogi sprzęt do ćwiczeń. Albo jeśli wraz ze wspólnotą, albo z administratorem zadbamy sobie o przyjemne miejsce do spędzania czasu na powietrzu to nie będziemy musieli szukać własnej działki rekreacyjnej. Przykłady można by mnożyć. 
  •  Po drugie, ważnym elementem minimalizmu w praktyce jest pożyczanie. Jeśli Ty masz coś, co komuś akurat jest potrzebne – to pożycz, a kiedy Ty będziesz czegoś potrzebował, to być może też nie będziesz musiał kupować tego na własność. Wydaje mi się, że mogłem o Tym nie wspomnieć, ale pożyczająca, dzieląca się ze sobą społeczność jest super! Obserwuję to na swego rodzaju kiermaszu ciuchowym (lepsza nazwa to cykl obiegu odzieży), którego jestem świadkiem niejednokrotnie wśród bliskich mi kobiet. Dziewczyny wymieniają się ubraniami, dzielą się, pożyczają sobie sukienki. Wiele ubrań otrzymuje nowe życie w nowej szafie. To bardzo fajna i godna promowania inicjatywa. Tego rodzaju działanie nie byłoby możliwie bez wspólnoty, i w drugą stronę – dzielenie się także tworzy wspólnotę. Jak? Niejednokrotnie słyszałem moją żonę, która wybiera numer i rzuca w telefon: „Czekają na Ciebie dwie siatki ubrań. Wpadnij na pogaduchy i przymierzanie”. Dzielenie się jest super. Parafrazując hasło reklamowe jednego z banków: bo rzeczy nie trzeba mieć, tylko z nich korzystać.
  • Trzeci dowód na to, że wspólnotowość wspiera minimalizm jest dla mnie dość intuicyjny. Jeśli czytasz teksty na Nieco Mniej, to wiesz, że według mnie minimalizm ma pewien walor terapeutyczny. Pozwala nieco zmniejszać stres, bezpośrednio wiąże się ze zmniejszeniem oczekiwań i w ogóle pomaga zachować równowagę psychiczną. Dziś pomyślałem jeszcze o jednej istotnej rzeczy. O kulturze „ja”. W dzisiejszym świcie balans między „ja” a „my” został znacznie przesunięty w stronę „ja”, co być może pociągnęło za sobą osłabienie poczucia „my”. Wydaje mi się, że zmalało przywiązanie do pewnych struktur, które jakby nie było, mogą mieć walor kojący, wspierający, a może nawet antydepresyjny. Niegdyś takimi strukturami były społeczność religijna, rodzina, naród czy sąsiedztwo. Dziś wiele struktur, w których jesteśmy, nie wspiera nas, albo więzi w tych strukturach nie są tak silne: koledzy z pracy czy znajomi z branży. Dużo ostatnio myślę o więziach i wspólnocie. Czuję, że korzystne byłoby znalezienie nieco skuteczniejszego balansu między „ja” a „my”. I choć jestem wielkim fanem indywidualizmu, potencjału pojedynczego człowieka, a ponad wszystko wolności jednostki, to uważam, że dziś brakuje nam podejścia wspólnotowego i solidarności. Zdrowe, mądre i dobre relacje są ważnym elementem poczucia dobrostanu. Indywidualizm zapędził niektóre osoby w nieodpartą chęć ciągłego błyszczenia, a to męczy i może w perspektywie powodować trudności.

Robi się późno, a ja nie wymyśliłem innych dowodów. Może wy mi pomożecie?

Czy macie takie doświadczenie, że wspólnotowość wspiera minimalizm?

Czy jesteście w stanie sformułować jeszcze jakieś dowody na poparcie tej tezy?

Jestem ciekawy Waszej opinii. Dzięki, że jesteście z nam!

0 komentarz
0

Może Ci się spodoba

Skomentuj

* Zostawiając komentarz zgadzasz się z postanowieniami Polityki Prywatności oraz Regulaminu.

Ta strona wykorzystuje ciasteczka m.in. do analizy ruchu. Więcej w Polityce Prywatności. Akceptuj Więcej

Polityka Prywatności