Czy w ogólne łatwo być człowiekiem w XXI wieku? Chyba nie. Wszyscy ludzie dookoła mnie mierzą się z większymi bądź mniejszymi wyzwaniami na polu osobistym i zawodowym. Mam wrażenie, że wszyscy pozostajemy w ciągłym stanie spierania się z przeciwnościami losu (często mocno wydumanymi). Dziś jednak chciałbym skupić się w szczególny sposób na mężczyznach i ich sytuacji w naszym społeczeństwie. Dlaczego? Bo ostatnimi czasy w oczy wpadło mi wiele tekstów dotyczących kryzysu męskości typu: „gdzie Ci mężczyźni” albo „kiedyś było jakoś fajniej”. Wszystkie artykuły, które czytałem były napisane przez kobiety i do kobiet. Ja zatem napiszę jako mężczyzna do mężczyzn.
Kryzys tożsamości
Myślę, że mężczyźni w XXI wieku mierzą się z potężnym kryzysem tożsamości (nie męskości). Zaczynają zadawać sobie pytania o własną rolę w społeczeństwie, w związku czy w rodzinie. Zadają sobie pytania kim są i kim powinni być dla swoich bliskich. Zastanawiają się jak spełniać, z pozoru, wykluczające się oczekiwania. Jeżeli nie zadają sobie tych pytań to i tak prędzej czy później mogą natrafić na sytuację, która ich skonfunduje, w której nie będą wiedzieli jak się zachować. Czy mam być bardziej stanowczy, czy ulec? Czy mam być bardziej surowym ojcem, czy jednak bardziej wyrozumiałym? Czy mężczyzna XXI wieku to domator, czy poszukiwacz przygód? Czy bardziej ceni się siłę i twardość, czy wrażliwość? Takie bądź podobne pytania kołatają się w męskich głowach. Zanim jednak podzielę się z Wami moimi przemyśleniami jaki może być mężczyzna XXI wieku, krótko nakreślę jak to się zaczęło.
To kobiety zaczęły
Problem polega na tym, że znana nam i utarta rola mężczyzny ulega na naszych oczach (i przy naszym udziale) dużym przeobrażeniom. To kobiety ruszając na uniwersytety i masowo do pracy zmieniły zasady gry. Stało się tak, bo każdy niezależnie od płci ma prawo do decydowania jak ma przeżyć swoje życie i nie ma co z tym dyskutować. Zmieniło to jednak kształt naszych związków. Kiedyś, jeśli kobieta pracowała w domu, a mężczyzna zajmował się zarabianiem pieniędzy to łatwo było dostrzec równowagę. Kiedy jednak kobieta i mężczyzna zaczęli pracować, ale do tego kobieta miała zajmować się domem to równowaga gdzieś się zagubiła. No więc i my musieliśmy zmienić swoje oczekiwania od życia i nie żądać piwa i kapci, ale nauczyć się wielu nowych rzeczy. Dziś mamy w większej mierze niż kiedyś tworzyć dom, dbać o niego, być współodpowiedzialnymi nie tylko za jego utrzymanie, ale za jego czystość, funkcjonowanie i za emocje, które w nim panują. Kiedyś za emocje miała odpowiadać dobra matka, ojciec też miał być wprawdzie kochający, ale jakoś tak surowo.
Myślę, że to pierwotny powód zmian, pozostałe przeobrażenia roli mężczyzny i oczekiwań wobec niego to już tylko następstwa.
Melanż oczekiwań
Zagubienie niektórych mężczyzn może wynikać z dużej ilości ról społecznych i dość wysokich oczekiwań. Te oczekiwania tworzą bagaż, który dla części mężczyzn bywa za ciężki. Przestrzegam zatem przed maksymalizowaniem oczekiwań wobec siebie nawzajem. Wchodzimy w związek ze zwykłymi ludźmi, a oczekujemy, że nasi partnerzy, czy partnerki staną się z czasem superbohaterami bez skazy i zmazy. Te wygórowane oczekiwania niszczą bardzo dobre relacje. Nie o to chodzi, aby sobie odpuszczać, ale o to żeby dać sobie wzajemną przestrzeń na bycie sobą.
Wiele artykułów o kryzysie męskości zaopatrzonych jest w zdjęcia wątpłych chudzielców w rurkach o zniewieściałych obliczach. Zdjęcie sugeruje, że wystąpienie takiego oto osobnika jest ostatecznym dowodem na owy kryzys. Nic bardziej mylnego. Mężczyźni jak świat światem różnili się od siebie fizycznie, a dokonywanie oceny ich „męskości” na podstawie tego czy się depilują, albo czy noszą jeansy slim-fit jest nie tylko nadużyciem, ale i głupotą. Przeciwstawiam się światu, który ocenia i próbuje tworzyć jedyne słuszne wzorce naszego wyglądu, życia czy potrzeb. Nie musicie się Panowie do nich stosować.
A z własnego doświadczenia podpowiem tylko, że sądzę, że jedyną z rzeczy nad którą warto popracować jest otwartość na emocje; na ich przeżywanie i wyrażanie. Jeżeli jest to dla Was trudne to zachęcam do małego wysiłku i pracy nad tym tematem. Otwartość na emocje pozwala, w moim odczuciu, na tworzenie lepszych związków i rodzin, i na pewno nic nie ujmuje z męskości. Pozwala na silniejsze przeżywanie życia.
No to jaki mam być?
Niezależnie od wszystkiego, zawsze podkreślam i będę podkreślał, że nie wolno pozwolić nikomu obciążać siebie presją. Każdy z nas jest takim mężczyzną jakim jest. Jeden ma silniejszy gen surowości, drugi to chodząca łagodność, jeden ma problemy z wyrażaniem emocji, a drugi jest nadmiernie wrażliwy, jeden jest rządny przygód, a drugi jest domatorem. Nie można pozwolić ludziom wyprowadzić się z równowagi poprzez ich ocenę naszej osoby. Nigdy nie pozwól drugiemu człowiekowi ująć sobie poczucia własnej wartości, tylko dla tego, że nie spełniasz czegoś, co on uważa za normę. A mężczyzną bądź, jakim chcesz, byle dobrym i odpowiedzialnym.
Nie ma bowiem czegoś takiego jak ponadczasowy ideał męskości. Wzorzec ten jest dokładnie taki na jaki, w danym momencie umawia się społeczeństwo. Ogłaszam zatem, że nie ma kryzysu męskości. Jest wielki i zróżnicowany świat, w którym społeczne relacje podlegają ciągłym przeobrażeniom.
2 komentarze
Uważam, że tekst nie tylko dla mężczyzn, ale i dla kobiet ciągle poszukujących Apolla 😉 Każdy z nas ma w sobie coś wyjątkowego. Nie starajmy się „wkładać” ludzi/partnerów w nasze oczekiwania i wyobrażenia, bo nie zadziała to na dłuższą metę.
Zgadza się Daria. Nie dość że my (faceci) musimy walczyć z osiągnięciem odpowiedniego wizerunku, to jeszcze Wy (kobiety) musicie bić się z własnymi (choć nie do końca) wyobrażeniami idealnego mężczyzny. To nie może się udać 🙂 I oczywiście w drugą stronę to samo 🙂 Choć oczywiście ciężko nam opisać Wasz punkt widzenia 😉 Może któraś z Was się na to skusi ? 🙂