To może się zdarzyć gdziekolwiek…
> w pracy,
> w samochodzie,
> w samolocie,
> na ulicy,
> w trakcie deszczu,
> latem,
> zimą,
> w podróży,
> we własnym łóżku…
Śmierć może nas spotkać gdziekolwiek.
Musisz przyznać że to dość nietypowy i mroczny początek artykułu. Może nawet zbyt ostry i bezpośredni, ale na tym mi zależy – chciałbym Cię, drogi czytelniku, kopnąć w “4 litery”. Dasz radę doczytać do końca?
Parę dni temu miałem swoje 31 urodziny (12.12). I kiedy wracałem do mieszkania, jadąc windą, zdałem sobie sprawę z pewnej bardzo istotnej rzeczy. Mianowicie – właśnie zużywam około 2% wszystkich moich urodzin jakie zostały mi do końca życia.
No bo popatrz. Jeśli będę miał szczęście, będę żył ok. 80 lat, więc między 30 a 80 rokiem życia mam tylko 50 urodzin. 12 grudnia minęły jedne z nich. Jedne z pięćdziesięciu – 2%. I to tylko wtedy – jeśli będę miał szczęście.
Kiedyś czytałem pewien artykuł, w którym autor twierdził, że gdybyśmy znali datę swojej śmierci – świat wyglądałby inaczej. Wiedząc, że zostało Ci np. 1324 dni życia, zapewne Twoje decyzje byłyby zupełnie inne niż wtedy, kiedy nie wiesz ile Ci zostało – a zazwyczaj liczymy na to, że będzie tych dni więcej, niż mniej.
Jeszcze innym razem trafiłem na wpis Tima Urbana, w którym dzieli się on swoimi przemyśleniami na temat tego – ile nam jeszcze pozostało różnych wydarzeń i przyjemności w życiu. Ile razy jeszcze weźmiesz udział w wyborach, ile filiżanek kawy wypijesz, ile dni spędzisz ze swoim dzieckiem zanim wyjedzie na studia, czy tak jak ja – ile zostało mi jeszcze urodzin (jeśli temat Cię interesuje – po przeczytaniu tego artykułu, na końcu podam link do wpisu Tima 🙂 )
I kiedy zdaję sobie sprawę że już 2% za mną, i że zostało mi tylko 49 lat to mogą mi się otworzyć oczy i mogę się faktycznie zastanowić nad swoim życiem, ale dzisiaj…
Pójdziemy krok dalej…
Wróćmy do początku artykułu – każdego z nas czeka śmierć. Tak, wiem – znowu ostro. I w zasadzie w 2020 roku są dwie opcje – albo przeżyjesz, albo nie. I dziś chciałbym Cię zaprosić do jednej silnej refleksji – takiej, która nie pozwoliła mi zasnąć przez długie godziny w nocy z 12 na 13 grudnia.
Co jeśli 2020 rok, miał być Twoim ostatnim?
Co zrobisz ze swoim życiem wiedząc że masz 365 dni? I jednocześnie wiedząc też, że istnieje pewna szansa, że uda Ci się przeżyć dłużej, że konsekwencje Twoich czynów Cię dogonią i do tego wiedząc, że karma wraca. Jeśli istnieje szansa że nadchodzący rok może być Twoim ostatnim – jak chcesz go przeżyć?
Mówię (w zasadzie piszę) całkiem serio. Wielkimi krokami zbliża się sylwester. Zazwyczaj słyszymy o tym, że w nowym roku warto wyznaczyć sobie cele lub robimy jakieś tam postanowienia. Ale strasznie często jest tak, że te noworoczne postanowienia równie szybko stygną i przestają mieć znaczenie. Mówisz sobie: “A… Trudno… Spróbuję za rok.”
NIE! Nie ma za rok! Nie ma 2021!
Zwróć uwagę na jeszcze jedną ważną rzecz: Nigdy nic nam nie jest dane na zawsze. Jak podpisujesz umowę na telefon, umowę najmu, karnet na siłownie – nie dziwi Cię to że po jakimś czasie to się kończy. Ale zakładasz, że jak już żyjesz – to tak będzie, jak jesteś w związku – to on się nie wypali, a jak masz dzieci – to zawsze będą Cię bezgranicznie kochać.
Kłamstwo – sami siebie oszukujemy.
Wyobraź sobie jak by to było, gdyby związki umawiały się ze sobą tylko na 1 rok, a potem każdy decyduje, czy chce podpisać przedłużenie umowy, czy nie. A jakby co roku po Twoje dzieci przychodziła opieka społeczna i trzeba by było zdać bardzo szczegółowy raport z tego, na ile obdarowujesz je miłością? Mocno? A co jeśli tak na prawdę jest, że Twoje czyny dziś mają olbrzymie konsekwencje na twoje otoczenie w przyszłości?
Po czym poznasz,
…że warto Ci przyznać kolejny rok życia, kiedy 31.12.2020 przyjdzie podpisać przedłużenie umowy?
Dlatego czy na pewno chodzi w tym roku o pracę, nowe ciuchy, czy samochód? Czy najważniejsze jest obejrzenie kolejnego serialu na Netflixie, a zaraz po nim kolejnego i następnego? Czy warto ganiać za niedoścignionymi wyobrażeniami i gnać na złamanie karku by zaimponować … no właśnie… komu?
A może gdyby tak przytulić się z ukochaną osobą, tak jak dawno tego nie robiliście? Pobawić się z dziećmi, tak żeby w końcu ze zmęczenia i szczęścia zasnęły Ci w ramionach? Spędzić czas z najbliższymi na szczerej rozmowie przy kubku gorącej herbaty?
Co jest tak naprawdę ważne?
Daliśmy się omamić nieśmiertelności. Omamieni mediami wierzymy w to, że uda nam się osiągnąć nieprzemijalność. A co jeśli pewnego dnia ktoś zapuka do Ciebie i wręczy Ci wypowiedzenie umowy… zapewne ze skutkiem natychmiastowym?
I na koniec…
Jeśli udało Ci się dotrzeć aż tu – do końca artykułu – gratuluję. Ale usiądź i zastanów się nad tym Twoim ostatnim – 2020 rokiem – TERAZ. Nie jutro, jak znajdziesz chwilę, nie w weekend bo wtedy będziesz mieć czas – TERAZ. Bo uwierz mi – jak zamkniesz tą stronę, to świat znów Cię wciągnie w wir, a wszystko pozostanie bez zmian.
Powodzenia
MP
P.S. Artykuł Tim’a: https://waitbutwhy.com/2015/12/the-tail-end.html
P.S.2 Jeśli nadal tu jesteś – napisz komentarz. To dla mnie ważne – choć jedno słowo. Dzięki.
23 komentarze
Najgorzej jak się coś ciągle przesuwa, wiecznie z czymś nie wyrabia i nawet jak się ma tę świadomość że jej, przecież życie toczy się tu i teraz i jest jakie jest, to wcale nie znaczy że ma się siłę zawalczyć o coś innego.
Pozdrawiam Cie Marcinie 🙂
Bartosz C. z Poznania.
Dziękuję za wieczorną refleksję, jest o czym myśleć 🙂
Dzięki Bartek 🙂 Również pozdrawiam 😀
Trzymam kciuki żeby i jakieś działanie było po tym całym myśleniu 😉
Zosia – czasem okazuje się że z czegoś trzeba zrezygnować 🙂
Prawda jest taka że takie podejście wymaga od nas czegoś więcej. I nie jest to najprostsza droga jaką można sobie wyobrazić, ale mam nadzieję że będzie warto 🙂
Przerażające, ale niestety prawdziwe. Potrzeba dużo czasu na przemyślenie tej kwestii. Mimo to dobrze wiedzieć, co jest naprawdę ważne dla mnie.
Cześć Ewa 🙂
Przerażające jest to jak bardzo my – jako ludzie – to olewamy. Jak wiele nam ucieka i jak dużo moglibyśmy zrobić gdyby nie … no właśnie – co?
Przeczytałam i zgadzam się. Dla człowieka wrogiem stał się trochę czas. Wszędzie terminy, daty do zapamiętania, liczby do dodania, ciąg liter do poskladania… I kierunek naprzód, wielki krok w kolejny rok. Obyśmy mieli więcej czasu na to co tu i teraz z rodziną, dziećmi, przyjaciółmi i czasem mniej mówili, a więcej słuchali! M.
Dzięki Marta 🙂
A do tego jak już wszystko obskoczymy i załatwimy, to wracamy do domów i nie mamy siły dla tych najważniejszych 🙂 Paradoks – zwłaszcza jak tłumaczymy sobie że robimy to dla kogoś.
Dobre, mocne, otrzeźwiajace.
Dzięki Kordi! 🙂
Byle by to teraz komuś pomogło 😉
Ten artykuł świetnie się zgrał z książką, którą odłożyłem przed chwilą na nocny stolik, „Skończ z tym sh*tem”.
Super Ludwik!
Skończyłeś już czytać – może pożyczysz? 🙂
Przemijamy i nie bardzo mamy możliwość, żeby było inaczej. Nie wiemy, czy to będzie godzina, tydzień, rok… Właściwie, to może nawet nie mieć znaczenia. Szczęścia są małe i je omijamy, bo chcemy wielkich szczęść innych, cudzych, a o swoich nie mamy pojęcia, bo nie mamy czasu zastanowić się co jest tak naprawdę ważne „dla mnie”. Trochę mniej. Trochę wolniej. Kawa i papieros rano…
Dobrych dni życzę 🙂
Dokładnie Dominik! Chcemy większych szczęść ale jak przychodzi co do czego to olewamy temat i przekładamy życie na jutro, na poniedziałek na następny miesiąc lub na za rok… no bo skoro teraz nie wyszło to nie mogę zacząć znowu od dziś, tylko zacznę … kiedyś tam 🙂
Cieszę się, że coraz więcej ludzi myśli o śmierci właśnie w ten sposób. Fakt tego, że jesteśmy śmiertelni powinien nas motywować, a nie paraliżować 😉
Dobry wpis, pozdrawiam.
Dzięki Kacper 🙂
Mocno, trafnie.
Polecam tylko spisać te cele, żeby pod koniec 2020 móc uczciwie przed samym sobą powiedzieć, czy udało mi się zrealizować te cele, czy nie.
Cześć Tomasz! 🙂
Dokładnie – warto spisywać i warto monitorować. A poza samym spisaniem celu, warto sobie rozpisać plan – jak ten cel osiągnę 🙂
Marcin, bardzo dobry artykuł, za który dziękuję. Odważna konstrukcja i świetna treść.
Jest tylko problem z niezamknięciem strony, bo przeczytałem go o 16.50 na koniec dnia w pracy i głupio tak pozostać. 😉
Mam nadzieję, że temat jednak będzie wracał w dyskusjach, bo wart jest tego…
P.
Dzięki Peti! 🙂
Cieszę się że Ci się spodobał. Myślę że na 100% będziemy jeszcze o takich rzeczach rozmawiać, bo tak jak mówisz – warto czasem się zastanowić nad naszym życiem 🙂
Do zobaczenia!
Dziękuję.
🙂
Dzięki za wpis. Zgadzam się z tym w stu procentach, jednak bardzo uderzyło mnie porównanie przedłużenia umowy na kolejny rok. Zupełnie inne odczucia niż po tych wszystkich radach z poradników „a gdybyś miał umrzeć za rok”. Umrzeć – nie przemawia to do mnie. Przedłużenie umowy i „zasłużenie” na to – jak najbardziej.